Index
FAQ
Użytkownicy
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Szukaj
Zaloguj
Rejestracja
Profil
Galerie
Forum ~ Robert Lyle Knepper Forum Fanów ~ Strona Główna
->
Fanfick
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Forum
----------------
Regulamin
Fani Robby'ego
Uwagi o forum
Robert Lyle Knepper
----------------
Biografia i Filmografia
Newsy
Dyskusje ogólne
Ciasteczka Pana R.
Download
Theodore "T-Bag" Bagwell
----------------
Biografia
Galeria
Fanfick
Teorie
Prison Break
Hyde Park
----------------
Cela 16
Bagwellandia
Linki
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Mirru
Wysłany: Wto 21:01, 17 Cze 2008
Temat postu:
Puenta zabójcza.
Nie wspominając o tych przepięknych dialogach, które wręcz wgniatają w ziemię. I cały czas są kanoniczni, jak to się dzieje? xD
Ogólnie ładnie, zwięźle napisane, błędów raczej nie dostrzegłam - a raczej na pewno ich po prostu nie było, znając ciebie^^.
Tak na miejscu Teda, to ja bym chyba czasami wolała, żeby John jednak dalej ukrywał tego kochasia, który w nim siedzi xD
Przy twoich miniaturkach żałuję, że to są miniaturki
De facto - czekam na więcej, my luv :*
Verity
Wysłany: Pią 21:44, 13 Cze 2008
Temat postu: Red Chanel and Mr. Hyde [M]
„Red Chanel and mr. Hyde”[miniaturka]
Fandom:
Prison Break
Czas:
Post-Escape, rzeczywistość alternatywna
Rodzaj:
humor, erotyka
Paring/slash:
John Abruzzi/ Theodore Bagwell
Ostrzeżenie:
Zawiera bezczelną, bezwstydną erotykę.
- No dalej, John Boy… Spójrz na mnie. I przestań się wreszcie boczyć!
Z małej wieży stereo popłynęły gitarowe brzmienia The Doors, przychodzących z pomocą w postaci piosenki „Love Me Two Times”. Niski, szczupły mężczyzna podszedł do fotela i niedbałym, nonszalanckim ruchem odgarnął z czoła niesforną grzywkę.
- John – stwierdził stanowczo i uśmiechnął się rozbrajająco.
Wysoki, muskularny jegomość, siedzący w fotelu, ostentacyjnie zasłonił się grubą, wyświechtaną na okładce książką, którą właśnie czytał.
- Johnny Boy, to było tylko jedno…
- Cztery.
- No dobrze – cztery. A więc… Cztery piwa z jedną czy dwoma…
- Czterema – wtrącił John ochrypłym, śliskim od jadu głosem.
- Dobra, dobra, z czterema pańciami…
- Dziewczynami.
- No taak, niby tak, ale były, no wiesz, nijakie, starszawe… - Niższy mężczyzna przygryzł dolną wargę i ponownie przeczesując dłonią włosy, oparł się o poręcz fotela.
- Młodsze od ciebie o ponad dziesięć lat, piękne, blondwłose studentki – ponownie uzupełnił John, obojętnie i twardo. Przewrócił kartkę i pozornie skupił się na następnym rozdziale książki. - Ogólnie miałem zamiar już tylko czekać, jak do pubu władują się paparazzi i łowcy talentów, by cyknąć im parę rozbieranych fotek – prychnął po chwili. – Bagwell i jeśli myślisz…
Wyżej wspomniany wyszczerzył się jak głupi do sera, czym kompletnie odebrał skarżącemu się mowę. Zwłaszcza, gdy Bagwell usiadł okrakiem na kolanach Johna, usuwając książkę z jego pola widzenia.
- A ja głupi kogut myślałem, że nie jesteś zazdrosny, panie Mafia! – ryknął radośnie, wciąż susząc niemiłosiernie zęby.
Abruzzi skrzywił się potępieńczo i spojrzał na Teda lodowatym wzrokiem, który mógłby zamrozić piekło. Odepchnął go od siebie i ponownie zasłonił się książką. Niezrażony tym T-Bag zamienił porażkę w triumf. Po paru minutach przełknął starą, zdeptaną dumę i wymienił ją na nową, tak, jak wąż zmienia skórę. Starając się nie pamiętać swojego niedawnego płaszczenia się, zmienił piosenkę na coś żywszego, z gorętszym rytmem. Patrząc prosto, z całą mu dostępną bezczelnością, na Johna, zaczął powoli rozpinać guziki swojej koszuli. Gdy mafiozo wciąż złośliwie go ignorował, Ted podszedł do niego, wyrwał mu książkę, prychnął drwiąco i powoli zsunął z siebie koszulę. Przełknął ślinę, gdy John uniósł w górę jedną brew i popatrzył na niego pogardliwie.
- Prosiłem, żebyś patrzył, John Boy. – Teodor uśmiechnął się chytrze, powoli poruszając biodrami i dobierając się do swojego paska od spodni. John przewrócił niecierpliwie oczami.
- Czego chcesz? – prychnął.
- Gapię się. – Bagwell uśmiechał się uparcie. – Gapię się na ciebie. Nie wkurza cię to? – dodał po chwili z naciskiem.
Abruzzi uśmiechnął się krzywo.
- A tam. Kto by nie chciał gapić się na mnie?
Teodor westchnął zniecierpliwiony i poruszył erotycznie biodrami.
- Patrz, Johnny Boy, bo pokazuję ci coś, czego nie doświadczysz nigdzie indziej – Ted powoli zsunął z siebie spodnie i pozostając kompletnie nagi, usiadł znów okrakiem na kolanach Johna, patrząc na niego pożądliwie.
John znów ironicznie uniósł brew ku górze i prychnął.
- Co? Nagiego pedofila usiłującego przespać się z wściekłym gangsterem? – stwierdził z okrutnym cynizmem, oblizując nieco spierzchnięte wargi.
Bagwell popatrzył na niego z pełnym pretensji zdumieniem, ale zaraz uśmiechnął się uroczo.
- Dokładnie, Johnny.
- Jeszcze raz nazwiesz mnie „Johnny”, a nie będziesz mógł siedzieć przez tydzień – wycedził Abruzzi, zdecydowanie łapiąc Teda za biodra.
T-Bag wyszczerzył się i z pełną premedytacją, wymruczał mu do ucha erotyczne, przeciągłe „Johnny”.
- Ty sam się o to prosisz – syknął mafioso, mrużąc oczy. Teodor zsunął się z niego i odszedł kawałek, ciągnąc Johna za rękę.
- Dawaj, John Boy. Pokaż tego uroczego kochasia, który w tobie siedzi – wymruczał Bagwell uwodzicielsko i pozbawił Johna spodni.
John odwrócił Teda tyłem do siebie i ułożył na podłodze tak, by ten klęczał i podpierał się z przodu rękami.
- Dziś jest tylko pan Hyde. I jest na ciebie wkurwiony jak wszyscy diabli – wysyczał mu do ucha John, a na dźwięk jego tonu, Teodor poczuł, jak włosy jeżą mu się na karku. W takich chwilach nie umiał jednak odróżnić swojego niepokoju od pożądania. – Nie będę ani trochę delikatny.
- Tak jakbyś kiedykolwiek był – prychnął drwiąco Ted, niecierpliwiąc się i nerwowo szukając go w okolicach swojego zaplecza.
- Ale dziś będę wyjątkowym sadystą. - John uśmiechnął się przerażająco i wszedł w niego brutalnie, bez uprzedzeń, pieszczot i bez jednego słowa. Ted już miał zawyć, ale z całej siły zacisnął szczęki i naparł mocniej ramionami na drewniane linoleum.
- John Boy, zapłacisz mi za to – wycedził, jednak zazwyczaj jedynym, czego doświadczał w takich momentach zamiast skruchy, były mocniejsze, szybsze napory Johna na jego wnętrze. Tym razem nie było inaczej, więc Teodor szybko zamilkł, by nie wydać z siebie jakiegoś niepożądanego przezeń dźwięku.
- Chciałbyś, Bagwell. Znając ciebie, za chwilę będziesz jęczał jak diabli, więc oszczędzaj gardło – stwierdził złośliwie John, mocno przytrzymując Teda za biodra.
Bagwell stopniowo przestał czuć rozrywający go ból i suche, twarde pchnięcia, gdyż zamiast nich pojawiło się przyjemne ciepło, wilgoć i przenikające go na wskroś dreszcze podniecenia i rozkoszy.
- Nie będę – wysyczał buntowniczo, zaciskając zęby.
- Sam tego chciałeś, więc będziesz, dziwko – odparł groźnie mafiozo, wzmacniając swoje ruchy.
- Nie jestem twoją dziwką – prychnął drwiąco Ted, usiłując się wyswobodzić. Uścisk Johna był jednak za mocny, a jego obecność w środku zbyt satysfakcjonująca i przyjemna, by Ted mógł tak po prostu zignorować potrzeby wiecznie spragnionego samego siebie.
- Co innego słyszałem kilka dni temu, gdy błagałeś o więcej. A może masz brata bliźniaka, o którym nie wiem? – wymruczał John, a Ted poczuł dreszcze przebiegające mu wzdłuż kręgosłupa. – Nie. Nie jesteś. Ty tylko dajesz mi dupy. Za długa nazwa i zbyt mała różnica – syknął John, gdy po chwili stwardniał i wyraźnie nabrzmiał, a Bagwell nie mógł już nic poradzić na to, że z gardła zaczęły mu się wyrywać pojedyncze jęki rozkoszy. Sama obecność Johna, jego głos i dotyk sprawiały, że Ted wariował z pożądania i nie mógł tego nijak powstrzymać.
- Tak myślałem… - triumfował Abruzzi.
Uwielbiał wygrywać. Trzymać Teodora w ryzach, a jeszcze bardziej w żelaznym uścisku, pieprząc go sadystycznie. Był sadystą, to fakt. Ale, jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, nigdy Teda poważnie nie skrzywdził. W teraźniejszości, oczywiście, gdyż ich więzienna przeszłość miała różnego rodzaju rozdziały.
- John…
- Taa?
- Mocniej… - wydusił z siebie Ted, przymykając oczy.
Wedle życzenia, po chwili poczuł w sobie niemożliwy do wytrzymania nacisk. Później lepkie i gęste gorąco, które rozlało się w nim, gdy John doszedł. Sam Teodor jęknął, zaskowyczał i z rozkoszy zacisnął się na Johnie tak mocno, że ten aż syknął. Opadł bezsilnie na podłogę, uśmiechając się błogo. John pogłaskał go po plecach i wyszedł z niego, całując go w szyję. Ted przekręcił się na plecy i przyciągnął Johna do siebie, oddychając z trudem.
- Nie patrz tak na mnie, Bagwell – prychnął mafiozo, uśmiechając się lekko. – Od czasu do czasu po prostu wymykasz się spod kontroli – wymruczał, przejeżdżając ręką po lekko spoconym torsie Teda. Po chwili zmarszczył brwi i spojrzał krytycznie na jego biodro. Ted uśmiechnął się.
- Bagwell? – syknął Abruzzi, patrząc mu dziko w oczy.
- Aaa? – wymruczał Teodor, odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy, gdy John zbliżył się dłonią do jego punktu centralnego.
- Przypuszczam, że jak zwykle nie masz pojęcia, skąd wziął się na twoim biodrze numer telefonu wypisany czerwoną Chanel? – mruknął John, nie mogąc powstrzymać triumfalnego uśmiechu.
- Coo? – zawył Ted, przysłaniając oczy ręką. Po chwili ocknął się, usiadł i spojrzał na swoje podbrzusze. – Skąd wiesz, że to Chanel, John Boy?
- Serce mi podpowiedziało – prychnął zgryźliwie Abruzzi, wskazując na wymalowane wodoodporną, krwistoczerwoną szminką serduszko z numerem telefonu i napisem „Zadzwoń do mnie. Kocham, Janice”. Bagwell zaklął wściekle, ale tym razem nie pozwolił Johnowi na ponowny, nerwowy atak zazdrości. Zdecydowanym ruchem przyciągnął go do siebie i pocałował namiętnie w usta. John pozwolił mu na to, po czym odepchnął go od siebie i uśmiechnął się złośliwie.
- Czy mówiłem już, że mam w sobie coś, czego nie znajdziesz nigdzie indziej? - improwizował Ted z wariackim uśmieszkiem.
John uniósł pytająco prawą brew i prychnął wściekle, niczym rozjuszony drapieżnik.
- Bezgraniczną głupotę?
- Niee, to znajdziesz wszędzie. - Ted przekręcił się zwinnie tak, by John leżał na plecach, a on sam usiadł mu na biodrach. - Seksapil - wymruczał uwodzicielsko do ucha Johna.
I tym razem Abruzzi również nie potrafił mu zaprzeczyć.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
Š 2001, 2002 phpBB Group
Thčme DarkX créé pour phpnuke par
Mtechnik.net
et modifié pour phpBB 2 par
BreakoBus
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Regulamin